Złapał moją dłoń i powoli skierował ją
ku swoim ustom. Powoli, w rytm snującej się po pokoju zmysłowej muzyki, zaczął
składać na każdym opuszku palców delikatne pocałunki. Każde kolejne muśnięcie
miękkich warg skoordynowałam ze swoim przyspieszonym oddechem, zmuszając się do
jego uspokojenia i wyrównania.
Powoli odwrócił się w moją stronę.
Spojrzał na mnie z wypisaną na twarzy fascynacją. Poczułam na sobie jego
przepełniony zmysłowością, zamglony wzrok. Połyskujące pożądaniem oczy
obserwowały mnie w wyczekującym skupieniu, atencją i stuprocentowym oddaniem.
Nie. Wdech. Nie onieśmielał mnie.
Wydech. Przeciwnie. Podsycał tlący się w mnie ognik
namiętności.
Wdech. Objął dłońmi moją twarz. Ciepłymi
i lekko wilgotnymi palcami obrysował jej kontur.
Wydech. Nadal miękko oplatał mnie
wzrokiem zmuszając do podświadomego współuczestnictwa i celebracji tej
magicznej chwili.
Wdech. Oparł głowę o moje czoło. Kosmyk
jego zmierzwionych włosów połaskotał mnie po policzku powodując, iż przez moje
coraz bardziej rozgorączkowane ciało przelała się kolejna fala delikatnych
spazmów.
Wydech. Nie odwracając wzroku szturchnął
mnie koniuszkiem nosa. Ciepło jego oddechu subtelnie muskało moją twarz.
Nieskrywana czułość i łagodność jego gestów spowodowała, że moje gardło
nieznacznie się ścisnęło a fala melancholii zalała umysł. Patrick był taki...
taki wyśniony. Nieprzewidywalny. Ekstrawagancki lecz romantyczny. Niczym
sprawny lalkarz poruszający marionetką i spełniający jej najskrzętniej skrywane
marzenia.
Wdech. Przymknęłam lekko oczy starając
się nie poddać smutkowi. Patrick był tak blisko. Tuż obok... Jednocześnie
dzieliły nas lata świetlne. Odrębne światy, odrębne statusy. Odrębne byty. To
nie miało prawa się udać. Nasz "związek" był skazany na krótką
intensywność. Kilka romantycznych, pięknie zaaranżowanych randek zakończonych
moim zwolnieniem z pracy.
Wydech. Perlista łza mimowolnie spłynęła
po moim policzku.
- Lauro? - Jego usta spoczęły na moich. Kciukiem starł łzę z mojej twarzy. -
Nasza relacja cię przerasta, prawda? - szepnął wpatrując się jeszcze
intensywniej w moje oczy.
Nie musiałam odpowiadać. Odpowiedź była
ewidentna i bezwiednie zawisła nad nami. Nie była jednak przeszkodą a swoistym,
intensywnym spoiwem naszych chybotliwych relacji. Nasze ciała spowite zostały
swoistą więzią, więzią pełną zrozumienia, intymności i zmysłowości.
Patrick dłonią głaskał moją twarz,
odgarniał włosy, scałowywał coraz rzewniejsze łzy.
Wdech. Jego żarliwe pocałunki błąkały
się po mojej twarzy. Nasze przyspieszone oddech mieszały się. Mrzonka, jaką
szumnie można by było nazwać związkiem nie była w tej chwili przeszkodą.
Najmniejszą. Zawisła jednak nad nami i nie pozwalała mi się uspokoić.
- Ciii... - Grzbietem dłoni głaskał z
czułością mój policzek. Drugą ręką rozpiął zamek sukienki. Dyskretnie zsunął
ramiączka z moich ramion.
Wydech. Zwiewna żorżeta zgrabnie rozłożyła
się u moich stóp. Ciepłe łzy niezmiennie spływały po policzkach.
Wdech. Poczułam jego ciepłe wargi
podążające za ścieżką wyznaczoną przez skapujące na mój dekolt słone krople.
Wydech. Aksamitny dotyk jego warg podążał
za ścieżką wytyczoną moim rozgoryczeniem i bezradnością.
Wdech. Pochyliłam głowę i wplatając dłonie w jego włosy starałam się poskromić targające
mną uczucia. Pachniał sobą. Lekko piżmowy zapach podbarwiony był męskim
szamponem.
Wydech. Ułożyłam policzek na czubku jego
głowy. Dłonią głaskałam włosy, małżowinę ucha, policzek. Łzy nie przestawały
spływać po moim policzku.
Wdech. Moje serce biło teraz ze zdwojoną
siłą. Miałam wrażenie, że próbuje wzbić się i ulecieć przez napiętą pieszczotą
Patricka skórę. Sprawnym ruchem rozpiął mi stanik.
Wydech. Jego ciepły oddech muskał teraz
zagłębienie między moimi piersiami. Świadomość przyjemności tej pieszczoty
spowodowała, że kolejna łza spłynęła z mojego policzka. Skapnęła na dekolt i
sturlała się niżej. Patrick musnął wargami miejsce, w którym się zatrzymała.
Palcami obrysował jednocześnie moje brodawki powodując, iż przez moje ciało
przelało się uczucie wzbierającego we mnie pożądania.
Wdech. Uklęknął. Nieśpiesznie,
celebrując każdą chwilę zsunął ze mnie pończochy oraz majtki. Objął mnie i
jednym sprawnym ruchem wziął na ręce.
Wydech. Objęłam go ramionami wtulając
się w jego przyjemnie ciepłą skórę. Jego spokojny i zrównoważony oddech w który
się wsłuchiwałam powodował, że zaczęłam się uspokajać.
Wdech. Przeszedł powoli przez salon i
skierował się do sypialni. Ułożył mnie misternie na łóżku. Poczułam na skórze
zimno atłasowej narzuty.