wtorek, 4 marca 2014

Rozdział XIV cz. 5



Po chwili jednak spoważniał. Przegryzł moją dolną wargę, nie odwracając wzroku z moich oczu, musnął ją językiem, z jednej kącika, do drugiego. To samo uczynił z górną wargą, tym razem przejechał językiem w przeciwną stronę. Pociągnął mnie do siadu. Sam usiadł po turecku, ze skrzyżowanymi nogami.
- Usiądź tak jak ja - poprosił spoglądając na mnie badawczo.
Posłusznie podkurczyłam nogi do siadu tureckiego. Spojrzałam na niego skupiona, z oczekiwaniem wypisanym na twarzy. Moje ciało pulsowało w rytm przyspieszonego oddechu, który próbowałam zsynchronizować z jego oddechem. Ze wszystkich sił starałam się wyzbyć uczucia wstydu, jakie zaczęło gdzieś w środku we mnie kiełkować. Pozycja jaką kazał mi przyjąć była swobodna lecz jednocześnie bezwstydna.
 Jakby wyczuwając moje chwilowe skrępowanie skupił na moich oczach swoje pożądliwe spojrzenie. Nie potrafiłam odwrócić wzroku. Jego oczy były pełne pasji, romantyzmu, uwielbienia, spokoju. Mieszanka o której marzy większość kobiet. Poczułam się zniewolona. Rozpływałam się pod wpływem tego ciepłego spojrzenia.
Wdech nosem.
Wydech ustami.
Tak.
Nadal nie odwracając ode mnie wzroku dotknął moich dłoni wplatając w nie swoje długie palce. Ciepły dotyk spotęgował tylko namiętność jaka rozpalała się w każdej z komórek mojego ciała.
Nic nie mówiąc nachylił twarz w moim kierunku. Nasze nosy zetknęły się czubkami.
Wspólny wdech.
Drobinki powietrza wypełniły nasze nozdrza, napełniły płuca. Życiodajny tlen połączył się ze wzburzoną krwią.
Wydech ustami.
Ciepły oddech spowił nasze twarze muskając lekko napiętą skórę.
Pogłaskał dłonią mój policzek zmuszając, abym niczym leniwa kotka, położyła głowę w zagłębieniu jego dłoni. Celebracja wzajemnej bliskości. Delektowanie się chwilą intymności, bliskością ciała.
Mruknęłam cicho gdy pod wpływem niespiesznej pieszczoty moje ciało ogarnęła kolejna fala dreszczy. Kobiecość zdawała się pulsować jeszcze bardziej, w rytm wspólnych oddechów, w rytm wspólnych uderzeń serca, w rytm rozgorączkowanej w sensualnym uniesieniu krwi.
Wdech.
Nasze klatki piersiowe uniosły się. Patrick naparł na mnie. Moje nabrzmiałe brodawki musnęły jego twardy tors. Jego skóra przypominała ciepło zachodzącego słońca u schyłku upalnego dnia. Ogarnęła mnie miła błogość.
Wydech.
Nie rozluźniając uścisku dłoni nasze ciała na chwilę odsunęły się od siebie aby za chwilę, z kolejnym głębokim wdechem, znowu złączyć się w pełnym jedności zespoleniu.
Zespoleniu opalizującej skóry. Zespoleniu porywu serc. Zespoleniu żarliwości dusz.
Kiedy nieoczekiwanie Patrick wsunął swoje dłonie pod moje pośladki, przepełniona seksualnym oczekiwaniem drgnęłam. Podciągając mnie do góry zmusił mnie, abym usiadła mu na kolanach. Wtuliłam się w jego rozgrzaną skórę obejmując go mocno nogami w pasie. Jego nabrzmiała męskość przyjemnie drażniła mój wzgórek łonowy.
Stłumiłam gardłowy jęk. Postanowiłam poddać się rytmowi, jaki narzucił Patrick. Nie chciałam uprzedzać ani wymuszać faktów. Nie chciałam przerywać ich zbędnymi słowami.
Byliśmy po prostu my.
Kobieta. Mężczyzna.  
Głęboki wdech.
Sensualny bukiet ambry, piżma i cytryny oplótł moje ciało. Zapach jego ciała powodował, że czułam się bezpiecznie. Tak, jak tylko można poczuć się w domu.
Wydech.
Przyjemnie ciepła mgiełka jego męskiego oddechu musnęła moją twarz. Przymknęłam lekko oczy delektując się ulotnością chwili.
Ujął ponownie moją twarz dłońmi zmuszając abym na niego spojrzała. Światło zapalonej lampki odbijało się zadziornym refleksem w jego pełnego rozmarzenia spojrzeniu. Całymi dłońmi, odgarniając z czoła zabłąkane kosmyki włosów pogłaskał moje policzki.
Wdech.
Poczułam ciepły dotyk jego pewnych dłoni na karku. Słodki dreszcz przetoczył się po moich plecach.
Wydech.
Jego dłonie powędrowały w dół, ścieżką wytyczoną przez wcześniejszy dreszcz. Muskały wygięte plecy, napięte pośladki.
Wdech.
Przytulił swoje czoło do mojego. Czubki naszych nosów zespoliły się w kolejnym pocałunku. Chłonęłam całą sobą jego charakterystyczny męski, odrobinę cytrusowy zapach.
Wydech.
Jego palce odszukały moje piersi. Otwartymi dłońmi zaczął je masować. Koliste ruchy jeszcze bardziej rozgrzewały moje ciało.
Byliśmy dążącymi do zjednoczenia swojej cielesności. Niczym Ying i Yang.
Wdech.
Instynktownie odrzuciłam głowę do tyłu. Podpierając się rękami o łóżko wygięłam się do tyłu aby w pełni delektować się słodyczą pieszczoty.
Głęboki wydech.
Patrick zgrabnie przeniósł dłonie na mój brzuch i ponownie wsunął je pod pośladki. Uniósł mnie i naprowadził na swojego wyczekującego penisa.
Wdech.
O tak!
Głęboki, pełen ulgi wdech.
Rozkoszne, odrobinę bolesne, lecz bardzo przyjemne uczucie pełności uderzyło mi do głowy.
Wydech.
Napędzana siłą grawitacji, chęcią dania i brania przyjemności, oczekiwaniem spełnienia powoli opadłam w dół.
Wdech.
Zjednoczeni. Połączeni. Pełni akceptacji dla swoich rozpalonych ciał. Pełni niewypowiedzianej akceptacji dla odległych światów, jakie reprezentowaliśmy.
Wydech.
Scaleni w zamkniętym wszechświecie swojej cielesności.
Wdech.
Wygimnastykowane dłonie Patricka podciągnęły mnie ponownie w górę. Moje zrelaksowane ciało zdawało się idealnie dopasować do ciała partnera.  
Wydech.
Moje roztańczone biodra balansowały w poszukiwaniu odpowiedniego rytmu, w poszukiwaniu tak wyczekiwanego uniesienia.
Wdech.
Odnaleźliśmy niespieszny rytm naszego świętego tańca.
Wdech.
Uniesienie w górę.
Wydech.
Opadnięcie w dół.
Wdech.
Muśnięcie piersi.
Wydech.
Woal pełnego słodyczy powietrza.
Wdech.
Wyzwolenie pasji.
Wydech.
Intymny taniec miłości.
Wdech.
Intymna afirmacja życia.
Wdech nosem.
Uniesienie w górę.
Wydech ustami.
Opadnięcie w dół.
Ukołysani tylko nam znanym rytmem. Zatopieni w zmysłowości chwili. Otuleni erotycznym zapachem. Czerpiący przyjemność z zespolenia.
Głęboki, powolny wdech.
Spokojne uniesienie w górę.
Długi wydech.
Wolne opadnięcie w dół.
Spełnienie nadeszło nieoczekiwanie, wyzwolone naszym wspólnym westchnieniem. Westchnieniem przepełnionym euforycznym szczęściem.
Przetaczało się błogimi falami po każdym atomie naszych ciał. Kołysało nas w błogiej nirwanie. Wyzwalało uśpioną moc ekstatycznych doznań, po czym z impetem uderzyło do głów. Przepełnione ekstazą dreszcze przeszywały nasze splecione ciała raz za razem aby w końcu pozwolić im bezwładnie opaść w miłosnym uścisku. Aby pozwolić im dać ukojenie. Aby pozwolić im zapaść w bezwładny, pełen zadowolenia trans.
Aby pozwolić im zasnąć.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz