Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem
po czym ruszyłam za nim. Oparłam się lekko o framugę drzwi obserwując
zachłannie jego płynne, wręcz kocie ruchy.
Odłożył szklanki na stoliku nocnym po
czym jednym sprawnym ruchem zdjął z siebie t-shirt. Moim oczom, po raz pierwszy
ukazało się jego dobrze zbudowane ciało. Nie epatowało jednak przesadną
muskulaturą. Tym bardziej wydał mi się pociągający. Patrzyłam na niego z
nieskrywaną przyjemnością. Mięśnie pod wpływem najmniejszego ruchu nieznacznie
drgały pod napiętą skórą.
Wyjął z kieszeni pendrive'a, wetknął go do stojącego na komodzie odtwarzacza. Z głośników rozbrzmiała spokojna, euforyczna
muzyka. Podszedł do okien, zasłonił żaluzje. Przestrzeń wokół nas spowita
została intymnym półmrokiem. Ociepliło go ciepłe światło lampki nocnej, którą
zapalił zanim usiadł na łóżku. Zdjął buty i skarpetki. Wstał i spojrzał w moją
stronę. Uśmiechnął się lekko zdejmując z włosów gumkę. Gęste blond kosmyki
kaskadą rozsypały się po dobrze zarysowanych barkach. Wstał, rozpiął rozporek
spodni. Prawie tanecznym krokiem, lecz nadal pewnie ruszył w moją stronę.
Wciągnął mnie w głąb pokoju. Pochylił się ku mnie, twarz skierował w stronę
mojej szyi.
- Naprawdę próbowałem... - szepnął mi do
ucha. Poczułam jego ciepłe dłonie na plecach. Wzdłuż mojego kręgosłupa
przebiegł ujmujący dreszcz powodując, że się zatrzęsłam. To słodkie oczekiwanie
na ciąg dalszy doprowadzało mnie do szaleństwa. Odszukał zapięcie stanika. -
Naprawdę próbowałem walczyć sam z sobą i trzymać się od ciebie z daleka... -
Stanik opadł na ziemię, tuż przy moich bosych stopach.
Patrząc mi w oczy, miękko przejechał
swoimi zgrabnymi palcami po moim ramieniu, od barka aż po same palce. Ujął moją
dłoń i skierował ją ku swoim ustom. Kolejno, na każdym z palców złożył
pocałunek. Zbliżył nadgarstek do swojego nosa. Miarowym, spokojnym oddechem
pieścił wrażliwą skórę. Cały czas wzrokiem zmuszał abym patrzyła mu w oczy.
Jego spojrzenie było nieporuszone, zdawał się kontemplować każdą upływającą
sekundę czerpiąc z niej maksimum przyjemności.
Część zasad jego gry już znałam,
bezwolnie podążałam więc po wytyczonej przez niego ścieżce starając się nie
wyprzedzać faktów ani nie wymuszać kolejnych zdarzeń. Dałam się unieść temu
wyciszonemu dryfowi starając się podążać zgodnie z nurtem obezwładniającego
mnie strumienia pożądania.
Opuścił moją dłoń. W rytm płynących
dźwięków, leniwie, przebył tę samą drogą ustami. Moje ciało zadygotało
wtapiając się idealnie w niespieszny rytm płynących dźwięków oraz pieszczot
Patricka.
Przemyślana oględność tej wysublimowanej
pieszczoty spowodowała, że wbiłam paznokcie w jego plecy domagając się więcej.
Jęknęłam cicho kiedy chwycił moją drugą
rękę. Jak w przypadku pierwszej, delikatnym ruchem palców muskał całą jej
linię, od barka, po same palce. Nie spuszczał przy tym ze mnie wzroku.
Niewzruszenie patrzył w moje oczy, jakby wyczytać z nich chciał to, co
skrzętnie ukrywałam w najdalszych zakamarkach mojej duszy. Nie potrafiłam ich
zamknąć. Niemal hipnotycznie zatracałam się w jego głębokim spojrzeniu, które
zdawało się pieścić moją duszę.
Kolejne, zniewalające muskanie skóry nadgarstka.
Kolejny błogi pocałunek w usta. Dotknął małżowinę ucha, założył za nią kosmyk
włosów. Przejechał dłonią wzdłuż linii żuchwy.
- I co ja mam z panią zrobić, mademoiselle? - szepnął. W wyznaniu tym
nie było cienia bezradności. Była to raczej obietnica i zapowiedź czegoś
fantastycznego.
Moje sutki stwardniały a całe ciało
pokryła gęsia skórka.
Słowa pieściły w równym stopniu jak jego
wyszukany dotyk. Zgrane trio: aksamitny głos, jedwabista pieszczota, ekstatyczna
muzyka. Sensualne glissando gładko muskające moje zmysły.
Wygięłam plecy w łuk domagając się
dotyku na nabrzmiałych piersiach.
- Powoli... - wyszeptał mi do ucha po
czym nieznacznie odsunął się ode mnie. Biało-czarny wisiorek yin yang lekko
zakołysał się na rzemyku, który oplatał jego szyję.
Sięgnął po szklankę wody, podsunął mi ją
pod usta. Upiłam kilka łyków przełykając je bez pośpiechu. Zimna, spływająca do
gardła woda podkreśliła żar jaki się we mnie, z każdą upływającą chwilą,
wzmagał.
Odwrócił mnie tyłem do siebie. Wilgotny
oddech muskał moje plecy. Leniwie przejechał palcami wzdłuż mojego kręgosłupa.
Wsadził palce za materiał majtek i pociągnął je w dół. Musnął dłońmi oba
pośladki. Przywarł do moich pleców. Kolanem rozchylił moje uda. Poczułam na
swoich pośladkach jego nabrzmiałego penisa, który pod wpływem sporej erekcji
próbował wyswobodzić się z jeansów. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie miał na
sobie bielizny.
- Mam ochotę kochać się z tobą całą noc.
- Kochać się... słowa te rozpłynęły się w moim ciele słodyczą gęstego miodu. To dzisiejsi mężczyźni potrafią "się
kochać"? Myślałam, że się pieprzą, zaspokajają zwierzęcy popęd.
Skubnął zębami płatek ucha. Lewą dłonią
ściskał moją, drugą głaskał moje plecy, pupę. Dotarł do wewnętrznej części uda.
Głaskał je miarowo, w rytm zapętlonej piosenki jaką nastawił. Celowo jednak
omijał wrażliwe wargi sromowe oraz wnętrze pochwy.
Słodkie oczekiwanie było dla mnie wierutną
torturą. Zaparłam się mocno dłonią o ścianę aby nie upaść pod wpływem
intensywnego, pełnego oczekiwania na ciąg dalszy dreszczu jaki przeszył moje
ciało. Tak bardzo chciałam go dotknąć, pozwolić swoim palcom odkryć każdą
krzywiznę jego ciała. Odwróciłam się.
Uśmiechnął się kręcąc jednocześnie z
irytacją głową. Pozwolił jednak zachować mi tę pozycję.
Płynąca z głośników muzyka rozbrzmiała
od nowa wypełniając pomieszczenie uspokajającymi, melancholijnymi dźwiękami. Budziły
we mnie uczucie ukojenia, zaczęłam zatracać się w chwili zapominając o
logicznym rozumowaniu. Odpływałam, porwana tym niespiesznym nurtem jaki
narzucił Patrick.
Opuszkami palców musnęłam jego twarz. Obrysował
zarys ust, linię żuchwy. Odgarnęłam jego gęste włosy z czoła.
Zaczynałam rozumieć o co chodziło w jego
"grze".
Przywarł do mnie mocniej. Objęłam jego
silne ramiona. Dotknęłam dłonią linię obojczyków. Pochylił twarz zbliżając ją
do mojej. Wdychał miarowo powietrze jakie wydychałam.
- Spróbuj oddychać razem ze mną... -
poprosił szeptem. Skupiłam się, starając na chwilę nie myśleć o wzbierającym we
mnie pożądaniu.
Głęboki wdech, długi wydech.
Nostalgiczne brzmienie gitar
akustycznych zlewało się z tęsknym głosem balladzisty oraz dźwiękiem
syntezatorów. Artystyczne połączenie rockowej ballady z ekstrawaganckim
brzmieniem muzyki elektronicznej stało
się akompaniamentem do tyrady naszych zsynchronizowanych oddechów.
Wdech.
Owionął mnie przyjemny zapach Patricka.
Lekko piżmowa woń podbarwiona nutą cytryny.
Wydech.
Łomoczące w piersi serce zaczęło bić
spokojniej.
Wdech.
Przywarł do mnie jeszcze mocniej.
Poczułam przyjemne ciepło jego skóry na piersiach.
Wydech.
Cały czas wpatrując się w jego
błyszczące, lecz coraz bardziej zamroczone z pożądania oczy ułożyłam dłonie na pasku
jego jeansów. Zsunęłam je powoli w dół. Wyszedł z nich, ani na sekundę nie
spuszczając ze mnie wzroku. Odrzucił je na bok. Stał obok mnie, harmonijny,
zupełnie niewzruszony swoją nagością. Na widok jego imponującej erekcji
poczułam przyjemne pulsowanie między nogami.
Tak bardzo chciałam poczuć go w sobie.
Wdech.
Twardy tors przywarł do moich piersi.
Wydech.
Twardy tors przywarł do moich piersi.
Wydech.
Synchronizacja oddechu. Synchronizacja
bicia serc. Synchronizacja ekstatycznego oczekiwania.
Złapał mnie za dłonie i pociągnął w
kierunku łóżka.
- Połóż się na plecach - polecił cicho
lecz na tyle stanowczo, że bez wahania posłuchałam. Opadłam na posłanie. Usiadł
na mnie okrakiem. Pochylił się powoli. Jego włosy przyjemnie łaskotały moje
piersi, sztywny z podniecenia penis drgał, łaskocząc mój wzgórek łonowy.
Send your dreams,
where nobody hides.
Błoga muzyka nadal sączyła się z kolumn.
Sens płynących słów jak przez mgłę docierał do mojej zmroczonej błogością świadomości.
- Jak tylko cię zobaczyłem... - Zaczął
całować mój bark, zszedł niżej, ku obojczykowi. Językiem musnął wystającą kość.
Mruknęłam z rozkoszy. Przytuliłam do
siebie jego głowę wplatając palce w jego włosy. Pieścił oddechem moją napiętą
skórę.
- ... przebiegającą przez ulicę... -
dodał po czym pocałował zagłębienie
między moimi piersiami. Wygięłam nieznacznie ciało w łuk domagając się więcej.
Głęboki wdech.
- ... zbierającą te rozsypane rzeczy z
ulicy ... - Zawędrował językiem do pępka. Zatoczył wokół niego kółko, musnął
jego środek.
- ... z tym nieszczęśnie złamanym
obcasem... - musnął kość biodrową. Moja skóra ponownie pokryła się gęsią
skórką.
- ... to pomyślałem, że jesteś kolejną,
jedną z wielu tych bezbarwnych... - Poczułam jego wędrujący język przesuwający
się w stronę przeciwległej kości biodrowej. Ścisnęłam mocno narzutę łóżka
wyginając się mocno do przodu.
- ... i nudnych korporacyjnych panienek,
ale... -
Już miałam zaprotestować, ale
powstrzymało mnie nie tylko to "ale" oraz usta wędrujące ku udom.
- ... ale jak ujrzałem ten twój
wystawiony ostentacyjnie środkowy palec... - Muskał wewnętrzną część ud językiem.
Moje zmysły stawały się pobudzone do granic możliwości.
Jęknęłam gardłowo.
- ... to od razu wiedziałem, ze jesteś nieszablonowa...
- Mój uśmiech został stłumiony przez dreszcz jaki poczułam na karku kiedy jego
usta odszukały drugie udo.
Spokojny wydech.
Nie pozostał obojętny na kolana. Muskał
łydki i stopy nie zapominając o żadnym z palców nóg.
Wdech.
Pieszczoty jakimi mnie obdarzał były
proste, lecz w tej prostocie wysublimowane, przemyślane. Traktował moje ciało
jakby najmniejszy jego skrawek skrywał w sobie tajemnicę wartą odkrycia.
Wspólny wydech.
Dotykał mnie z wyczuciem, miękko
zatapiając swoje palce w mojej skórze. Niczym piórkiem pieścił lekko każdy jego
centymetr.
Wdech.
Z powrotem znalazł się nade mną.
Spojrzał w moje oczy.
- ... a dzisiaj to takie oryginalne. - Przybliżył
wargi do moich nabrzmiałych, twardych sutków. Złożył, kolejno na każdym z nich
mokry pocałunek szturchając je językiem. Jęknęłam z zachwytu. Zaczęłam
balansować na cienkiej granicy, między jawą a snem. Zniewalał mnie tą atencją
jaką mnie obdarzał. Nie peszyło mnie to jednak. Czułam, że tego potrzebuję.
Tego brakowało mi od zawsze.
Wydech.
- Patricku, proszę... - wyjąkałam
błagalnie. Przywarłam mocno do jego piersi. Odszukałam wargami jego usta. Z
pasją zaczęłam je całować.
Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko.
Położył się jednak niespiesznie obok mnie opierając się lekko na łokciu. Patrzył
na mnie wzrokiem pełnym niezrozumiałego uwielbienia, szacunku.
Głęboki wdech.
Głośny wydech.
Zadbanie o otoczenie, wyrafinowana
muzyka, wszechobecny spokój, niespieszne pieszczoty, czerpanie przyjemności z
wzajemnej bliskości. To błogie oczekiwanie na ciąg dalszy samo w sobie było
przyjemne, niezmiernie ekscytujące a co najważniejsze podniecające.
- To dopiero początek... - Uśmiechnął
się przebiegle.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz