piątek, 21 lutego 2014

Rozdział XIV cz. 4



Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem po czym ruszyłam za nim. Oparłam się lekko o framugę drzwi obserwując zachłannie jego płynne, wręcz kocie ruchy.
Odłożył szklanki na stoliku nocnym po czym jednym sprawnym ruchem zdjął z siebie t-shirt. Moim oczom, po raz pierwszy ukazało się jego dobrze zbudowane ciało. Nie epatowało jednak przesadną muskulaturą. Tym bardziej wydał mi się pociągający. Patrzyłam na niego z nieskrywaną przyjemnością. Mięśnie pod wpływem najmniejszego ruchu nieznacznie drgały pod napiętą skórą.
 Wyjął z kieszeni pendrive'a, wetknął go do stojącego na komodzie odtwarzacza. Z głośników rozbrzmiała spokojna, euforyczna muzyka. Podszedł do okien, zasłonił żaluzje. Przestrzeń wokół nas spowita została intymnym półmrokiem. Ociepliło go ciepłe światło lampki nocnej, którą zapalił zanim usiadł na łóżku. Zdjął buty i skarpetki. Wstał i spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się lekko zdejmując z włosów gumkę. Gęste blond kosmyki kaskadą rozsypały się po dobrze zarysowanych barkach. Wstał, rozpiął rozporek spodni. Prawie tanecznym krokiem, lecz nadal pewnie ruszył w moją stronę. Wciągnął mnie w głąb pokoju. Pochylił się ku mnie, twarz skierował w stronę mojej szyi.
- Naprawdę próbowałem... - szepnął mi do ucha. Poczułam jego ciepłe dłonie na plecach. Wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł ujmujący dreszcz powodując, że się zatrzęsłam. To słodkie oczekiwanie na ciąg dalszy doprowadzało mnie do szaleństwa. Odszukał zapięcie stanika. - Naprawdę próbowałem walczyć sam z sobą i trzymać się od ciebie z daleka... - Stanik opadł na ziemię, tuż przy moich bosych stopach.
Patrząc mi w oczy, miękko przejechał swoimi zgrabnymi palcami po moim ramieniu, od barka aż po same palce. Ujął moją dłoń i skierował ją ku swoim ustom. Kolejno, na każdym z palców złożył pocałunek. Zbliżył nadgarstek do swojego nosa. Miarowym, spokojnym oddechem pieścił wrażliwą skórę. Cały czas wzrokiem zmuszał abym patrzyła mu w oczy. Jego spojrzenie było nieporuszone, zdawał się kontemplować każdą upływającą sekundę czerpiąc z niej maksimum przyjemności.
Część zasad jego gry już znałam, bezwolnie podążałam więc po wytyczonej przez niego ścieżce starając się nie wyprzedzać faktów ani nie wymuszać kolejnych zdarzeń. Dałam się unieść temu wyciszonemu dryfowi starając się podążać zgodnie z nurtem obezwładniającego mnie strumienia pożądania.
Opuścił moją dłoń. W rytm płynących dźwięków, leniwie, przebył tę samą drogą ustami. Moje ciało zadygotało wtapiając się idealnie w niespieszny rytm płynących dźwięków oraz pieszczot Patricka.
Przemyślana oględność tej wysublimowanej pieszczoty spowodowała, że wbiłam paznokcie w jego plecy domagając się więcej.
Jęknęłam cicho kiedy chwycił moją drugą rękę. Jak w przypadku pierwszej, delikatnym ruchem palców muskał całą jej linię, od barka, po same palce. Nie spuszczał przy tym ze mnie wzroku. Niewzruszenie patrzył w moje oczy, jakby wyczytać z nich chciał to, co skrzętnie ukrywałam w najdalszych zakamarkach mojej duszy. Nie potrafiłam ich zamknąć. Niemal hipnotycznie zatracałam się w jego głębokim spojrzeniu, które zdawało się pieścić moją duszę.
Kolejne, zniewalające muskanie skóry nadgarstka. Kolejny błogi pocałunek w usta. Dotknął małżowinę ucha, założył za nią kosmyk włosów. Przejechał dłonią wzdłuż linii żuchwy.
- I co ja mam z panią zrobić, mademoiselle? - szepnął. W wyznaniu tym nie było cienia bezradności. Była to raczej obietnica i zapowiedź czegoś fantastycznego.  
Moje sutki stwardniały a całe ciało pokryła gęsia skórka.  
Słowa pieściły w równym stopniu jak jego wyszukany dotyk. Zgrane trio: aksamitny głos, jedwabista pieszczota, ekstatyczna muzyka. Sensualne glissando gładko muskające moje zmysły.
Wygięłam plecy w łuk domagając się dotyku na nabrzmiałych piersiach.
- Powoli... - wyszeptał mi do ucha po czym nieznacznie odsunął się ode mnie. Biało-czarny wisiorek yin yang lekko zakołysał się na rzemyku, który oplatał jego szyję.
Sięgnął po szklankę wody, podsunął mi ją pod usta. Upiłam kilka łyków przełykając je bez pośpiechu. Zimna, spływająca do gardła woda podkreśliła żar jaki się we mnie, z każdą upływającą chwilą, wzmagał.
Odwrócił mnie tyłem do siebie. Wilgotny oddech muskał moje plecy. Leniwie przejechał palcami wzdłuż mojego kręgosłupa. Wsadził palce za materiał majtek i pociągnął je w dół. Musnął dłońmi oba pośladki. Przywarł do moich pleców. Kolanem rozchylił moje uda. Poczułam na swoich pośladkach jego nabrzmiałego penisa, który pod wpływem sporej erekcji próbował wyswobodzić się z jeansów. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie miał na sobie bielizny.
- Mam ochotę kochać się z tobą całą noc. - Kochać się... słowa te rozpłynęły się w moim ciele słodyczą gęstego miodu.  To dzisiejsi mężczyźni potrafią "się kochać"? Myślałam, że się pieprzą, zaspokajają zwierzęcy popęd.
Skubnął zębami płatek ucha. Lewą dłonią ściskał moją, drugą głaskał moje plecy, pupę. Dotarł do wewnętrznej części uda. Głaskał je miarowo, w rytm zapętlonej piosenki jaką nastawił. Celowo jednak omijał wrażliwe wargi sromowe oraz wnętrze pochwy.
Słodkie oczekiwanie było dla mnie wierutną torturą. Zaparłam się mocno dłonią o ścianę aby nie upaść pod wpływem intensywnego, pełnego oczekiwania na ciąg dalszy dreszczu jaki przeszył moje ciało. Tak bardzo chciałam go dotknąć, pozwolić swoim palcom odkryć każdą krzywiznę jego ciała. Odwróciłam się.
Uśmiechnął się kręcąc jednocześnie z irytacją głową. Pozwolił jednak zachować mi tę pozycję.
Płynąca z głośników muzyka rozbrzmiała od nowa wypełniając pomieszczenie uspokajającymi, melancholijnymi dźwiękami. Budziły we mnie uczucie ukojenia, zaczęłam zatracać się w chwili zapominając o logicznym rozumowaniu. Odpływałam, porwana tym niespiesznym nurtem jaki narzucił Patrick.
Opuszkami palców musnęłam jego twarz. Obrysował zarys ust, linię żuchwy. Odgarnęłam jego gęste włosy z czoła.
Zaczynałam rozumieć o co chodziło w jego "grze".
Przywarł do mnie mocniej. Objęłam jego silne ramiona. Dotknęłam dłonią linię obojczyków. Pochylił twarz zbliżając ją do mojej. Wdychał miarowo powietrze jakie wydychałam.
- Spróbuj oddychać razem ze mną... - poprosił szeptem. Skupiłam się, starając na chwilę nie myśleć o wzbierającym we mnie pożądaniu.
Głęboki wdech, długi wydech.
Nostalgiczne brzmienie gitar akustycznych zlewało się z tęsknym głosem balladzisty oraz dźwiękiem syntezatorów. Artystyczne połączenie rockowej ballady z ekstrawaganckim brzmieniem  muzyki elektronicznej stało się akompaniamentem do tyrady naszych zsynchronizowanych oddechów.
Wdech.
Owionął mnie przyjemny zapach Patricka. Lekko piżmowa woń podbarwiona nutą cytryny.
Wydech.
Łomoczące w piersi serce zaczęło bić spokojniej.
Wdech.
Przywarł do mnie jeszcze mocniej. Poczułam przyjemne ciepło jego skóry na piersiach.
Wydech.
Cały czas wpatrując się w jego błyszczące, lecz coraz bardziej zamroczone z pożądania oczy ułożyłam dłonie na pasku jego jeansów. Zsunęłam je powoli w dół. Wyszedł z nich, ani na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. Odrzucił je na bok. Stał obok mnie, harmonijny, zupełnie niewzruszony swoją nagością. Na widok jego imponującej erekcji poczułam przyjemne pulsowanie między nogami.
Tak bardzo chciałam poczuć go w sobie.
Wdech.
            Twardy tors przywarł do moich piersi.
            Wydech.
Synchronizacja oddechu. Synchronizacja bicia serc. Synchronizacja ekstatycznego oczekiwania.
Złapał mnie za dłonie i pociągnął w kierunku łóżka.
- Połóż się na plecach - polecił cicho lecz na tyle stanowczo, że bez wahania posłuchałam. Opadłam na posłanie. Usiadł na mnie okrakiem. Pochylił się powoli. Jego włosy przyjemnie łaskotały moje piersi, sztywny z podniecenia penis drgał, łaskocząc mój wzgórek łonowy.
Send your dreams,
where nobody hides.
Błoga muzyka nadal sączyła się z kolumn. Sens płynących słów jak przez mgłę docierał do mojej zmroczonej błogością świadomości.
- Jak tylko cię zobaczyłem... - Zaczął całować mój bark, zszedł niżej, ku obojczykowi. Językiem musnął wystającą kość.
Mruknęłam z rozkoszy. Przytuliłam do siebie jego głowę wplatając palce w jego włosy. Pieścił oddechem moją napiętą skórę.
- ... przebiegającą przez ulicę... - dodał  po czym pocałował zagłębienie między moimi piersiami. Wygięłam nieznacznie ciało w łuk domagając się więcej.
Głęboki wdech.
- ... zbierającą te rozsypane rzeczy z ulicy ... - Zawędrował językiem do pępka. Zatoczył wokół niego kółko, musnął jego środek.
- ... z tym nieszczęśnie złamanym obcasem... - musnął kość biodrową. Moja skóra ponownie pokryła się gęsią skórką.
- ... to pomyślałem, że jesteś kolejną, jedną z wielu tych bezbarwnych... - Poczułam jego wędrujący język przesuwający się w stronę przeciwległej kości biodrowej. Ścisnęłam mocno narzutę łóżka wyginając się mocno do przodu.
- ... i nudnych korporacyjnych panienek, ale... -
Już miałam zaprotestować, ale powstrzymało mnie nie tylko to "ale" oraz usta wędrujące ku udom.
- ... ale jak ujrzałem ten twój wystawiony ostentacyjnie środkowy palec... - Muskał wewnętrzną część ud językiem. Moje zmysły stawały się pobudzone do granic możliwości.
Jęknęłam gardłowo.
- ... to od razu wiedziałem, ze jesteś nieszablonowa... - Mój uśmiech został stłumiony przez dreszcz jaki poczułam na karku kiedy jego usta odszukały drugie udo.
Spokojny wydech.
Nie pozostał obojętny na kolana. Muskał łydki i stopy nie zapominając o żadnym z palców nóg.
Wdech.
Pieszczoty jakimi mnie obdarzał były proste, lecz w tej prostocie wysublimowane, przemyślane. Traktował moje ciało jakby najmniejszy jego skrawek skrywał w sobie tajemnicę wartą odkrycia.
Wspólny wydech.
Dotykał mnie z wyczuciem, miękko zatapiając swoje palce w mojej skórze. Niczym piórkiem pieścił lekko każdy jego centymetr.
Wdech.
Z powrotem znalazł się nade mną. Spojrzał w moje oczy.
- ... a dzisiaj to takie oryginalne. - Przybliżył wargi do moich nabrzmiałych, twardych sutków. Złożył, kolejno na każdym z nich mokry pocałunek szturchając je językiem. Jęknęłam z zachwytu. Zaczęłam balansować na cienkiej granicy, między jawą a snem. Zniewalał mnie tą atencją jaką mnie obdarzał. Nie peszyło mnie to jednak. Czułam, że tego potrzebuję. Tego brakowało mi od zawsze.
Wydech.
- Patricku, proszę... - wyjąkałam błagalnie. Przywarłam mocno do jego piersi. Odszukałam wargami jego usta. Z pasją zaczęłam je całować.
Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się lekko. Położył się jednak niespiesznie obok mnie opierając się lekko na łokciu. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym niezrozumiałego uwielbienia, szacunku.
Głęboki wdech.
Głośny wydech.
Zadbanie o otoczenie, wyrafinowana muzyka, wszechobecny spokój, niespieszne pieszczoty, czerpanie przyjemności z wzajemnej bliskości. To błogie oczekiwanie na ciąg dalszy samo w sobie było przyjemne, niezmiernie ekscytujące a co najważniejsze podniecające.
- To dopiero początek... - Uśmiechnął się przebiegle.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz