poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział XIV cz. 3



***

- Lauro, na miłość boską! - Już w progu objął moją twarz nie pozwalając mi na jakikolwiek ruch. Nie odrywając się ode mnie zatrzasnął nogą drzwi. Przypierając mnie do ściany zmusił abym na niego patrzyła. - Jedyną przeszkodą w spełnianiu marzeń jest zdrowy rozsądek, Lauro - powiedział cicho. - Nigdy nie pozwól, aby stawał ci na drodze. - Poczułam jak otacza mnie silnymi ramionami. Dłonie oparł o ścianę, twardym torsem naparł na mnie. Oparł czoło o moje. Świdrował mnie pociemniałym wzrokiem. Oddychał głęboko i powoli, jakby próbował zapanować nad własnymi emocjami. Serce załomotało mi w piersi kiedy dotknął miękko wargami moich ust.
- Wiesz jak skwitowałby twoje zachowanie Albert Einstein? - szepnął niespokojnie, prosto w moją twarz. Musnął lekko moje wargi. Przygwożdżona do ściany ledwo mogłam oddychać. Wyrazisty zapach jego ciała zmysłowo drażnił mój zmysł powonienia powodując, że stado motyli wewnątrz mnie wirowało. - Powiedziałby, że logika zaprowadzi cię z punktu A - odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła. - Do punktu B. - Musnął zewnętrzną częścią dłoni mój policzek. - Natomiast wyobraźnia zaprowadzi cię...
- Wszędzie - dokończyłam.
- Widzisz? - ponownie musnął moje wargi lekko wsuwając mi do ust język. Jęknęłam gdy odszukaliśmy wspólny, miarowy, nie za szybki rytm pieszczoty.
- Dlatego właśnie, wbrew zdrowemu rozsądkowi nie potrafię o tobie zapomnieć... - mruknął.
Doprawdy? Czy ja się czasem nie przesłyszałam?
- Pssst... - położył mi palec wskazujący na ustach kiedy chciałam coś odpowiedzieć. - Nic już nie mów...  - Nadal nie spuszczając ze mnie wzroku i napierając swoim ciałem na mnie, jedną ręką przekręcił zamek w drzwiach. - Aż nadto już dzisiaj usłyszałem... Pozwól sobie po prostu... - Objął ponownie moją twarz dłońmi. - Na chwilę zapomnienia... - Złożył po raz kolejny na moich ustach delikatny jak muśnięcie motylich skrzydeł pocałunek.
Leniwa, niespieszna pieszczota zaczęła budzić we mnie uśpione zmysły. Moje ciało zaczęło opływać w falę  pożądania.
Wyczuwając to, bez najmniejszego wahania uchwycił moją dłoń i pociągnął mnie w głąb mieszkania. Drugą ręką zdjął z siebie czarną, skórzaną kurtkę. Rzucił ją na fotel. Ubrany był w obcisły szary t-shirt. Dobrze dopasowane, czarne spodnie dopełniały jego wizerunek, tak odległy od tego, jaki znałam z jego wizyt w RenCol oraz z konferencji naukowej. Ta bardziej swobodna, wręcz rockowa wersja bardzo przypadła mi do gustu.
- Rozbieraj się - rzucił rzeczowo przechodząc do kuchni. Otworzył kilka szafek, jakby czegoś szukał.
- Proszę? - osłupiałam.
- Potraktuj to jak polecenie służbowe. - Wyjął z jednej z szafek dwie szklanki i postawił je na barku. -Proszę, rozbierz się. - ponowił polecenie rzucając w moją stronę filuterne spojrzenie po czym ruszył w kierunku lodówki.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale w swoim zakresie obowiązków nie mam punktu o pozbywaniu się garderoby w towarzystwie prezesów - rzuciłam zgryźliwie.
- Zawsze może tam się pojawić. - Spojrzał na mnie rozbawiony.
- Równie dobrze mogłabym zmienić miejsce pracy na agencję towarzyską. - Posłusznie zdjęłam jednak żałosną bluzę oraz zsunęłam legginsy. Ciekawość brała górę. Rzuciłam ubrania na kanapę. Dobrze, że zawsze dbałam aby zakładać skompletowaną bieliznę. Czarny satynowy komplet wykończony białym, romantycznym marszczeniem dodał mi pewności siebie. Wbrew pozorom czułam się lepiej, stojąc tak przed Patrickiem w niej samej niż w luźnych sportowych ubraniach.
Wyjął z lodówki butelkę wody mineralnej. Rozlał napój do szklanek. Spojrzał na mnie i na chwilę zamarł. Na jego twarzy wyczułam cień podekscytowania, niestety znikł od razu pod maską opanowania i powagi. 
- W tym zestawie wyglądasz oszałamiająco, przyznaję. - Sięgnął do stojącego na blacie koszyka z owocami. Wyjął z niego cytrynę. Podrzucił ją i sprawnie złapał z powrotem. - Ale zdecydowanie efektowniej wyglądasz... - wyjął z szuflady nóż i ostrzem wskazał w moim kierunku, - ... bez bielizny. - Odkroił z cytryny dwa plasterki i wrzucił je kolejno do szklanek z wodą. Wziął szklanki w dłonie, wyszedł zza barku, minął mnie niewzruszenie, rozejrzał się po mieszkaniu po czym ruszył w stronę sypialni.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz