***
Wstrząsnął mną delikatny dreszcz.
Nie wiedziałam czy jest efektem zimnej nocy, a może tego głosu? Czyżbym już
śniła, nieświadoma otaczającego mnie świata, nazbyt zmęczona prozaicznym życiem
oraz przeżyciami wieczoru?
Powoli, ociągając się odwróciłam
głowę w stronę z której dobiegł znajomy półszept, nie do końca wierząc w obraz
który spodziewałam się zobaczyć.
To nie był sen.
Patrick Hackforth siedział tuż obok.
Długie nogi miał wyprostowane, luźno
skrzyżowane w kostkach. W oczy rzuciły mi się czarne spodnie oraz wypolerowane
czarne buty, które subtelnie odbijały nocne oświetlenie miasta. Ręce niedbale
schował w kieszeniach tweedowego, czarnego płaszcza zapinanego na trzy spore
guzki. Spoglądał na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Jego długie rzęsy rzucały
cienie na policzki, usta zastygły w subtelnym uśmiechu przez który przenikał
zagadkowy smutek. Włosy swobodnie opadały mu na ramiona.
- Piękna noc, prawda? – dodał jak gdyby
nigdy nic nie zaszło między nami a zarówno tak, jakby znał mnie od dawna. Tak
jakby takie spotkanie, w środku nocy, w
środku miasta było czymś najbardziej oczywistym na świecie.
- Urzekające miasto – przyznałam. Głowę
pochyliłam do przodu starając się nie patrzeć na niego. Powinnam być wkurzona,
nie powinnam chcieć z nim rozmawiać. Jednak magnetyzm od niego bijący wręcz
przeszywał moje ciało, które ponownie zdążyło napiąć się do granic możliwości. Moje
ciało nadal domagało się spełnienia, prosząc choćby o namiastkę jego bliskości.
Jakby czytając w moich myślach przysunął
się bliżej, prawie dotykał mojego ramienia.
Poczułam jak jego dłoń wędruje ku mojej.
Jego długie, smukłe palce delikatnie musnęły moje.
Przełknęłam powoli ślinę starając się
nie zwracać uwagi na twardniejące sutki ani na wilgotniejącą bieliznę między
nogami.
- Lauro... - zaczął. Moje imię w jego
ustach brzmiało wyjątkowo miękko i jedwabiście. Moja złość na siebie, na
Patricka oraz na dzisiejszy wieczór zaczęła blednąć, znikać w głębi jego
gardłowego, spokojnego głosu.
Ujął dłońmi moją twarz zmuszając abym na
niego spojrzała. Mimo przejmującego chłodu ręce miał przyjemnie ciepłe.
- Zaufaj mi - poprosił. - Nie wiem
dlaczego tak się do tego zabrałem, przy tobie tracę zdolność racjonalnego
myślenia.
Czyżby?
Skądś to znałam...
Nocne iluminacje miasta wesoło tańczyły
w jego oczach, niczym psotne ogniki poruszające się w rytm płonących polan w
ognisku, zachęcając mnie do skoczenia w ogień.
Zebrałam się w sobie i jeszcze raz
odtworzyłam przebieg naszej krótkiej a zarazem nad wyraz kuriozalnej
znajomości. Znajomości, którą kształtowały pytania retoryczne, niedozwolone
układy oraz nieodgadniona magia.
- Patricku, potrzebuję odpowiedzi -
odparłam rzeczowo. - Uczciwych, nieskrępowanych oraz szczerych.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz