czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział XIV cz. 1



ROZDZIAŁ XIV
 
            - Lauro, korespondencja do ciebie. – Pracę przerwała mi Anna. Podniosłam wzrok znad sterty dokumentów. Zerknęłam w pośpiechu na zegarek. Dochodziła szesnasta, ale nie zamierzałam jeszcze wychodzić z biura.
            Anna rzuciła mi na biurko kilka kopert przyglądając mi się badawczo.
            - Wszystko w porządku? Nie idziesz do domu? – zapytała.
            - Jeszcze trochę popracuję - mruknęłam prawie nie spoglądając w jej stronę. Praca szła mi ślamazarnie, myśl goniła myśl, tradycyjnie zataczając koło i wracając do punktu wyjścia. Miałam zaległości, które trzeba było nadgonić. Z resztą nie miałam nic ciekawszego do roboty. Z dwojga złego wolałam siedzieć w pracy niż w pustym mieszkaniu.
            - Lauro, uważaj…. – powiedziała Anna zawieszając złowieszczo głos. - Prezes wydaje się być fascynujący, ale nie wiem czy to dobry pomysł, żeby się z nim spotykać.
            Popatrzyłam na nią unosząc brew. Nie sądziłam, że wiedziała, że coś nas łączy, czy też połączyło. Zmarszczyłam brew.
            - Anno… przecież mnie znasz... - usiadłam wygodnie w fotelu patrząc na nią spod opadającej grzywki. Spoglądała na mnie z troską prawdziwej przyjaciółki oraz osoby znającej życie. Zazdrościłam jej tego realistycznego spojrzenia na świat. W przeciwieństwie do niej ja nadal bywałam idealistką.
            - Wiem jedno Lauro, jesteś wrażliwa i śliczna. A to wystarczy by stać się łatwym celem dla napalonych facetów, którzy myślą, ze pieniądze i odrobina władzy daje im prawo do zdobywania wszystkiego co się rusza.
            - Jestem ci niezmiernie wdzięczna za komplement - odparłam z przekąsem.
            - I tu cię mam - z satysfakcją odparła Anna. Usiadła okrakiem na krześle przed moim biurkiem. - Przyznaj się, przespałaś się z nim?!

***

            - To tantryk - stwierdziła rzeczowo Anna. Krótko opisałam jej to co zaszło między nami ostatniej nocy. Nie wspomniałam o szantażu jaki na mnie zastosował oraz o prezencie, który dostałam. Informacja o tym, że obdarzył mnie orgazmem o jakim niejedna kobieta marzy nie oczekując póki co nic w zamian wstrząsnęła nią.
            - No to nieźle. Narzekałaś na jakość seksu z Markiem a tu ci się trafia takie ciacho - ucieszyła się Anna, chociaż jej głos naznaczony był cieniem zazdrości.
            - Daj spokój... Dobrze wiesz, że to co nas jakimś cudem połączyło nie ma racji bytu. On został prezesem RenCol, ja jestem jego zwykłą pracownicą. Na dodatek on jest wykładowcą na uczelni gdzie zamierzam kontynuować studia. No i non stop odbiera jakieś telefony od kobiet. Jakiś nonsens - zirytowałam się zważając na zimną kalkulację zaistniałej sytuacji. Słowa jakie padły z moich ust były miażdżące. Wyjaśniały wszystko.
             - Jemu zdaje się to nie przeszkadzać? - zauważyła Anna.
            Wzruszyłam ramionami. Nie pojmowałam jego intencji a on nie spieszył się w ich wyjaśnianiu. Wiedziałam tylko, że obowiązują jakieś zasady. A ja je przekroczyłam.
            - Daj spokój Lauro. Spontanicznie dałaś się uwieźć i dobrze, masz na koncie wspaniałe doświadczenie, ale nie pozwól aby zdominowało resztę twojej egzystencji. Jedne drzwi się zamykają, inne otwierają. - Wstała i ruszyła w stronę drzwi. - Nie siedź za długo, wydajesz się być przemęczona. Z resztą, nie dziwię się. - Mrugnęła do mnie jednoznacznie okiem i wyszła.
            Słysząc zatrzaskiwanie drzwi usiadłam wygodniej w fotelu. Rozprostowałam plecy czując na barkach karb zmęczenia ostatnimi dniami. Chyba jednak powinnam pójść do domu. Postanowiłam jeszcze tylko sprawdzić pocztę, jaką otrzymałam przed chwilą. Pośpiesznie przejrzałam plik kopert, w większości zaadresowanych do Kathariny. Moją uwagę przyciągnęła jedna, niewymiarowa, wyraźnie mniejsza, ale i grubsza od innych. Na jej przedzie nie było adresu, jedynie drobnym, dokładnym, wręcz staroświeckim pismem wykaligrafowane zostało: Mademoiselle Laura Abramowicz.
            Wpatrywałam się w kopertę z bijącym z zaintrygowania sercem. Nie musiałam zastanawiać się od kogo jest.
            Nazbyt dobrze znałam ten papier oraz charakter pisma.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz